27.01.2016 Bronisław Komorowski mówił o istocie dialogu międzyreligijnego podczas konferencji „Challenging Radicalisation and Extremism with Interfaith Dialogue for Peace: What works?”, która odbyła się w Senacie Republiki Włoskiej. Poniżej prezentujemy fragmenty wystąpienia:
(…) Czy religie stanowią istotne źródło radykalizmu, fundamentalizmu, a więc źródło zagrożenia we współczesnym świecie? W moim przekonaniu sama religia z reguły nie stanowi jedynego źródła narastania tendencji radykalnych i fundamentalistycznych w społeczeństwie. Najczęściej jest to efekt procesów równoległych, wzajemnie się pobudzających i uzupełniających w układzie aktywności religijnej, społecznej, sprzyjającej sytuacji ekonomicznej czy politycznej.
Z niepokojem obserwujemy, że zagrożenie radykalizmem i fundamentalizmem istnieje w wielu państwach. Czujemy, że to zagrożenie obejmuje także państwa Unii Europejskiej. Dotyczy to wielu państw, dotyczy to także mojego państwa, Polski.
Radykalizm, fundamentalizm jest zagrożeniem nie tylko dla państw, ale, co warto podkreślić, i dla Kościołów, dla wyznań, dla wspólnot wyznaniowych i dla grup religijnych. To nie jest tak, że tylko one są źródłem tego typu postaw. Pamiętam moją rozmowę z poprzednim papieżem, Benedyktem XVI, tutaj w Rzymie, na Watykanie. Ku memu zaskoczeniu, kiedy mówiłem o zagrożeniach w Europie radykalnymi formami myślenia oraz działania motywowanego narodowym punktem widzenia, usłyszałem w odpowiedzi, że radykalizm i fundamentalizm to także wielkie zagrożenie dla Kościoła. (…)
Historia, a o niej mamy mówić w tym panelu, dostarcza wielu refleksji, dostarcza wielu przestróg, dostarcza wielu sentymentów, ale bardzo mało odpowiedzi, co zrobić z realnymi problemami świata dzisiejszego. Mówił o tym pan Prezydent Bułgarii, wspominając z sentymentem miejsce, w którym się urodził, miasteczko, gdzie mieszkali Bułgarzy i Turcy, obok siebie. Myślę, że w historii wielu rodzin tej części Europy, nie tylko Bałkanów, ale całej środkowo-wschodniej Europy to są dosyć typowe skojarzenia, typowe sentymenty.
Ja także jestem ich pełen. W mojej rodzinie też istniała zawsze opowieść o świecie wielokulturowym, wielojęzykowym i wieloreligijnym, w którym funkcjonowała moja polska rodzina. Jest historia o weselu mojej prababki, gdzie przy stole weselnym siedzieli obok siebie proboszcz – ksiądz katolicki, siedział duchowny prawosławny, siedział rabin żydowski, byli zaproszeni sąsiedzi wyznania ewangelickiego. Wszyscy jesteśmy pełni podobnych skojarzeń i pewnie z przyjemnością oglądamy wieże kościołów katolickich sąsiadujące z kopułą cerkiewną czy minaretem. Problem polega na tym, że ten świat, tak zróżnicowany, w sposób ciekawy i piękny, już przecież nie istnieje. Problem polega na tym, że cały szereg procesów, historyczne doświadczenie współżycia ze sobą ludzi o różnych wyznaniach, różnych religiach, różnych kulturach i językach w zasadzie rozpadło się. W wielu krajach. Uczyniła to pierwsza i druga wojna światowa, przyniosły przesiedlenia powojenne i konflikty, które już miały miejsce za naszej świeżej pamięci, na przykład na Bałkanach.
Co zrobić, aby historia i doświadczenie historii nie tylko przez sentymenty do nas przemawiały? Sentymenty dają się łatwo przenieść w obszar kultury. Jest więc oczywiste, że literatura, film, sztuka wszelaka, korzysta z tych źródeł różnorodności i według mnie skutecznie kształtuje, kształtuje postawy wielu ludzi współczesnych, ale znowu niekoniecznie skutecznie odpowiada na najważniejsze wyzwania współczesności. Z historii każdy z nas, każdy z przywódców państw demokratycznych, może i powinien czerpać wzorce, przypominać to wszystko, co może być przydatne i dzisiaj, jako doświadczenie minione. (…)
Stosunkowo łatwo jest więc odwołać się do wartości, jaką stanowi różnorodność, a także do tego typu patriotyzmu w naszych krajach, który niekoniecznie oznaczał, że zawsze musieliśmy stawać przeciwko sobie, bo czasami, w imię patriotyzmu, w imię interesu państwa, stawaliśmy i stajemy pomimo różnic wyznaniowych ramię w ramię obok siebie. Warto to wydobywać i pokazywać, że istnieje związek między doświadczeniami z historii a działaniem na rzecz przełamywania uprzedzeń, wrogości i obcości dzisiaj, na przykład w ramach budowania integracji europejskiej. Jest gdzieś bezpośredni związek między tym, że przezwyciężaliśmy skutecznie podziały polityczne, podziały społeczne, kulturowe i językowe, ale równolegle także i religijne po drugiej wojnie światowej w imię integracji europejskiej, w imię ekumenicznego budowania szacunku dla innych.
Nie jest dziełem przypadku, że tak istotną rolę w uruchomieniu procesu integracji europejskiej, ale i pojednania między narodami, odegrali politycy z silną bardzo motywacją chrześcijańską. To nie przypadek, że kościoły były aktywne, pomagając w przezwyciężaniu ostrych podziałów i nienawiści między sąsiadami. Tak było do pewnego stopnia w relacjach niemiecko-francuskich, ale przede wszystkim tak było w relacjach polsko-niemieckich. Warto pamiętać, że polskie marzenie, polskie dążenie do integracji europejskiej poprzedził niełatwy proces pojednania z Niemcami zainicjowany przez biskupów, przez Kościół Katolicki, jeszcze w czasach komunistycznych. To był swoisty fenomen, ale i wzorzec pozwalający na przyjęcie tej metody budowania dobrych relacji ponad podziałami politycznymi, co zaowocowało zwycięstwem polskiej „Solidarności”. Tu ma także źródło polskie zaangażowanie na przykład w Ukrainę, przecież tak odmienną religijnie, z bardzo trudną historią relacji polsko-ukraińskich, historią pełną krwi i przemocy. Także na tle różnic natury religijnej.
Dlatego sądzę, że dzisiaj warto podkreślić to, że nie jest tak, iż w Europie spadek napięcia na tle religijnym wiąże się jedynie z – nazwijmy to – letniością emocji religijnych, z laicyzacją Europy. Według mnie wiążą się on także z umiejętnym zastosowaniem zasady, że szuka się szacunku dla innych, że coraz skuteczniej szuka się akceptacji także dla tych, którzy są innego wyznania. Z jednej strony przyszłość integracji europejskiej zależy od tego, czy potrafimy przełamać uprzedzenia natury historycznej, a także współczesnej, od umiejętności przełamywania różnic także natury religijnej. Z drugiej strony głębokość przełamania różnic natury religijnej, poczucia obcości, często poczucia wrogości, będzie zależało od pogłębienia albo niepogłębienia integracji europejskiej. Mam świadomość, że dzisiaj wszyscy zadajemy pytania o religię jako źródło fundamentalizmu i radykalizmu głównie w odniesieniu do islamu, ponieważ cała Europa, cały świat zachodni boi się sygnałów opisujących działania państwa islamskiego. Wskazują one na zwrot ku radykalnym formom islamu politycznego, na powiązania świata islamu z terroryzmem i terroryzmu ze światem islamu.
Warto więc i pod tym względem rozejrzeć się po świecie, w swoich własnych krajach, aby poszukać pewnych wskazówek, nie tylko w historii lecz także we współczesności. Bo przecież świat chrześcijański bywał także źródłem negatywnych emocji i negatywnych napięć, skłonności do wojen właśnie na tle różnic religijnych czy nawet odmiennych interpretacji Pisma Świętego. Warto pomyśleć o tym, jaką rolę w łagodzeniu konfliktów w Europie odegrał rozpoczęty odpowiednio wcześnie dialog międzywyznaniowy. Jaką rolę odegrała także polityczna umiejętność wykorzystywania tych działań Kościołów w Europie, które sprzyjały wizji wspólnej Europy, wizji integracji naszego świata, wizji współpracy i poszanowania wzajemnego. Warto się zastanowić, czy nie można tych samych wzorców choćby częściowo przenieść na relacje ze światem islamu. Warto się zastanowić, czy w świecie islamu można coś zrobić, aby także w nim zintensyfikował się dialog międzyreligijny. Bo przecież jest o czym dyskutować. Warto zastanowić się, jakie są przyczyny tego, że w jednych krajach islam jest radykalny, jest fundamentalistyczny, jest źródłem radykalnych postaw społecznych, politycznych, takich których obawiamy się w Europie, a w innych krajach jest inaczej. Przecież nie cały świat islamu myśli i działa tak samo. Warto zastanowić się nad tymi różnicami i na miarę naszych możliwości, umiejętności, z całym szacunkiem dla pełnej autonomii religijnej, warto taki typ islamu wspomagać.
To nie stoi w sprzeczności z potrzebą bardzo zdecydowanego działania w momencie, gdy nawet religijnie motywowane działania stanowią zagrożenie. Religijna motywacja nie może stanowić żadnego usprawiedliwienia we współczesnym świecie. Ale warto sięgać głęboko do źródeł tych postaw, tak samo jak podchodzić z szacunkiem do odmienności kulturowej świata islamu.(…)
Myślę, że i my Europejczycy, my ludzie świata zachodniego, grzeszymy często radykalizmem i nadmiarem ambicji szybkiego zmieniania świata, także świata islamu, wedle naszych norm, naszych oczekiwań i naszych przekonań. Czasem trzeba powściągnąć w sobie pokusę budowania świata na naszą własną modłę, trzeba uważać czy nie poruszy to gdzieś czułych strun, nie uruchomi poczucia wrogości uzasadnianej także religią. Takie zachowania Europa ma też na sumieniu.
Wróćmy więc do głównego pytania. Co mogą robić liderzy polityczni, aby dzisiaj wyciągać wnioski z historii? Chciałbym Państwu powiedzieć o udanym polskim doświadczeniu, o swoistym odcinaniu kuponów od historii, o trwających nadal skutkach polskiej tolerancji religijnej wyrażającej się między innymi w zasadach i prawach, które zakazywało polskim królom być władcami ludzkich sumień. Mamy dzisiaj w Polsce nielicznych wyznawców islamu, głęboko zasymilowanych, głęboko zakorzenionych w patriotyzmie polskim. To potomkowie Tatarów Polskich. Jeszcze w 39 roku istniał w polskim wojsku odrębny oddział jazdy tatarskiej. Odwołanie się do tych polskich muzułmanów otwiera dzisiaj pewne bardzo ciekawe możliwości. My też odnotowujemy fakt osiedlania się w Polsce wyznawców islamu, przybywających z różnych krajów arabskich i niearabskich, i spodziewamy się, że w przyszłości zjawisko to nasili się. Istotne jest to, aby przyszły świat polskiego islamu był nadal kształtowany przez potomków polskich muzułmanów. Wygaszanie albo budowanie obaw zależeć będzie od tego, czy duchowni islamscy zarządzający meczetami w Polsce wywodzić się będą z Tatarów Polskich, czy będą dominowali wyznawcy islamu świeżo przybyli z odległego świata, siłą rzeczy z małymi związkami emocjonalnymi z Polską. Szansą są polscy muzułmanie o kilkusetletniej tradycji związków z Polską.
Bo i historia może stwarzać szanse na rozwiązania problemów dnia dzisiejszego. (…)