Putiun marzy o wielkości Rosji, którą on rozumie jako imperium rosyjskie, jako państwo dysponujące własną strefą wpływów. Na zimno ocenił słabości świata zachodniego, świata demokratycznego, na zimno skalkulował, komu się co opłaca oraz co Rosja może uzyskać – mówi były prezydent Bronisław Komorowski.
NEWSWEEK: Panie prezydencie, być może to tylko nadzieja i chwytanie się każdego jej promyka, ale ja mam wrażenie – słuchając Putina – że coś chyba poszło mu nie tak. Zaczyna być coraz bardziej nerwowy w swoich wystąpieniach, coraz bardziej agresywny, chaotyczny.
Bronisław Komorowski: Ja tego nie widzę, ale jeśli pani widzi symptomy takiego zachowania, to tylko trzeba się cieszyć i wierzyć w kobiecą intuicję. Na pewno parę rzeczy Putinowi nie poszło. Przede wszystkim prawdopodobnie nie udało mu się zrealizować pierwotnego planu. Według mnie jego pomysł był taki, żeby gromadzić wojska nad granicą ukraińską, strasząc nie tylko Ukrainę, ale przede wszystkim Zachód perspektywą wojny. Chciał uzyskać od świata ustępstwa na rzecz Rosji kosztem Ukrainy. Jego celem było właśnie uzyskanie gwarancji i zapewnień o tym, że świat zachodni Ukrainy nigdy do NATO nie przyjmie. Oprócz tego myślę też, że chciał uzyskać gwarancję wykonania Porozumień Mińskich w tej części, która oznaczała umocnienie pozycji rosyjskiej w Doniecku i w Ługańsku. Zakładał, że da się wymusić na świecie zachodnim akceptację szczególnych praw Rosji do poszerzania strefy wpływów. I to mu się nie udało. Lecz trzeba przyznać, że bardzo dobrze wybrał moment polityczny. Brak wyraźnego przywództwa w świecie zachodnim, zbliżające się wybory we Francji, zmiana kanclerza w Niemczech. Kalendarz polityczny był dla niego według mnie bardzo korzystny, no ale się przeliczył w jednym.