Jak prezydent Andrzej Duda będzie odpowiadał Obamie na pytania o praworządność w Polsce? Rozmowa z byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim na łamach tygodnika „Newsweek”:
Karolina Lewicka: To Pan zapraszał Obamę na szczyt NATO, ale to Andrzej Duda będzie z nim wkrótce rozmawiał, także – co zapowiedział zastępca rzecznika amerykańskiego Departamentu Stanu, Mark Toner – o naszej praworządności…
Bronisław Komorowski: Wiem jedno – że do tej pory to polscy prezydenci oraz szefowie MON i MSZ mieli moralne prawo do przypominania NATO i UE jako całości, że oba te wielkie projekty politycznie zostały zbudowane na demokratycznych fundamentach państw prawa. Teraz to inni, m.in. Sekretarz Generalny NATO czuje się zobowiązany nam tę wiedzę wykładać. To smutne.
Ameryka ma problem z nami, ale chyba gorzej, że rząd PiS ma problem z Ameryką…
Ministrowie polskiego rządu lekceważący życzliwych nam i zatroskanych o stan polskiej demokracji amerykańskich senatorów, byłego prezydenta i męża obecnej kandydatki na ten urząd itd. itp. Stany Zjednoczone tworzą trzy czwarte potencjału NATO i są podstawowym gwarantem naszego europejskiego bezpieczeństwa. Musimy więc liczyć na to, że życie zmusi obecną ekipę władzy w Polsce do weryfikacji swojego postępowania i do obrania jednego, stałego, stabilnego kursu na Zachód.
Na razie odwracamy się od Zachodu plecami.
Tracimy politycznie, gospodarczo i wizerunkowo. Bo Polska uchodziła nie tylko za wzór gorliwości sojuszniczej, ale i za przykład państwa, które dbając o własną wolność i bezpieczeństwo, kieruje się przy tym ideami i normami, kluczowymi także dla naszych partnerów.
Zaś każda akcja rodziła reakcję – z trudem wywalczona przeze mnie jako Ministra Obrony Narodowej w 2001 roku decyzja o rozpoczęciu przyspieszonej modernizacji polskiej armii dała nam natowski plan czyli strategię obrony naszego kraju na wypadek agresji.
Zwiększenie finansowania armii do 2 proc. PKB – w czasach, kiedy pozostałe państwa cięły wydatki militarne, podpierając się Fukuyamą i jego modnymi opowieściami o końcu historii – budowało naszą wiarygodność. Gdy Rosja napadła na Ukrainę, okazało się, że to my mieliśmy rację, przewidując rodzaj i kierunek zagrożeń, choć wcześniej oskarżano nas o antyrosyjską histerię…
…wtedy, kiedy mówiliśmy NATO: „Uwaga grupa! Kierunek – wschód! Tam musi być zagrożenie”.
Rosja – na nieszczęście dla nas, dla Europy i dla siebie samej – wybrała zły sposób budowania własnej pozycji w świecie. Choć był – jeszcze kilka lat temu – moment, kiedy wydawało się, że trwale wkroczy na drogę demokratyzacji i modernizacji.
To, co mnie obecnie niepokoi, to brak odpowiedzi NATO na zmienioną rosyjską doktrynę militarną, w której pojawiła się gotowość do prewencyjnego użycia broni jądrowej w przypadku konfliktu. Nie jestem pewien, czy polskie władze w ogóle ten problem podniosły w ramach przygotowań do szczytu w Warszawie.
W ogóle na świecie źle się dzieje. Brexit może zachwiać Unią Europejską…
To, co niepokoi, to równoległe występowanie sytuacji kryzysowych. Wciąż daje o sobie znać kryzys gospodarczy, wciąż trwa konflikt rosyjsko-ukraiński, który stawia pod znakiem zapytania poczucie bezpieczeństwa naszej części świata. Kryzys migracyjny, który jest efektem nie tylko syryjskiej wojny, destabilizacji sytuacji politycznej w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, ale i naturalnego dążenia ludzi do lepszego życia. Teraz doszedł jeszcze kryzys związany z decyzją Wielkiej Brytanii do wyjścia z projektu Europa.
Warto przypomnieć, że gdy kładziono fundamenty pod projekt integracji europejskiej, to czyniono to z myślą o uniknięciu następnych konfliktów między europejskimi krajami. Sprowadzało się to do zasady „nie było Europy – była wojna, jest Europa – nie ma wojny”. Dzisiaj Europa na naszych oczach słabnie, więc ryzyko konfliktów wojennych rośnie.
Udział polskich żołnierzy w misjach pokojowych ONZ i NATO jest oczywistością. Tu jednak nie mamy do czynienia ani z misją pokojową, ani z misją natowską. Niedawno wyszliśmy z Iraku i Afganistanu, wydawało się więc, że ostatecznie odeszliśmy od ogłoszonej przed laty przez Ministra Spraw Zagranicznych poprzedniego rządu PiS polityki ekspedycyjnej. Niepokoi mnie perspektywa ponownego wciągnięcia Polski w konflikt bez jasnego międzynarodowego mandatu. Niepokoi możliwość powrotu do polityki ekspedycyjnej.
Koniec z taką polityką – to z kolei powiedział Pan, trzy lata temu – żołnierze wracają do domu i koncentrują się na obronie naszego terytorium.
I gdybym teraz miał decydować, dążyłbym raczej do zwiększenia naszego zaangażowania np. w obronę krajów sąsiednich w ramach procesu wzmacniania wschodniej flanki NATO, a unikałbym wysyłania żołnierzy na wojnę z islamistami. Ucząc się na własnych i cudzych błędach, warto dzisiaj oszczędnie i ostrożnie angażować się militarnie w następną wojnę.
A jeśli Włosi lub Hiszpanie – w odpowiedzi na naszą bierność – wykażą równy brak zainteresowania wobec flanki wschodniej?
NATO nie jest od rozwiązywania wszystkich problemów na całym świecie – jest od obrony terytorium państw członkowskich, także Włoch i Hiszpanii. Tymczasem ryzykujemy kolejne uwikłanie się w wojnę poza obszarem NATO i nie w ramach misji natowskiej. Powtórzę za Barackiem Obamą: nie jestem przeciwnikiem wojen, jestem przeciwnikiem głupich wojen.
Trzeba jeszcze raz podkreślić, że tu nie chodzi o misję NATO, ale o koalicję organizowaną ad hoc przez konkretne kraje. O ile misja polskich okrętów wojennych na Morzu Śródziemnym to operacja Unii Europejskiej, misja szkoleniowa w Iraku to działanie na życzenie państwa irackiego, o tyle misja bojowa polskich samolotów takiego mocnego mandatu mieć nie będzie.