Udostępnij ten wpis

Wywiad dla Dużego Formatu z Bronisławem Komorowskim

Z PREZYDENTEM BRONISŁAWEM KOMOROWSKIM ROZMAWIA TOMASZ KWAŚNIEWSKI
Pan ma dom na Sejneńszczyźnie. Sąsiedzi pytają, co będzie? Sygnalizują, że się boją?

– Oczywiście, że tak. Wiele różnych osób, przy jakichś okazjach, a to w sklepie, a to na spacerze, mnie zagaduje: „A jak to będzie? A pan tu zostaje?”.

I?

– A to już każdy sobie dopowiada, co chce.

Pan więc tam zostaje?

– Ja tam jestem.

Czyli pan się nie boi?

– Wie pan, lęk to najgorszy doradca. Poza tym na ogół, jak ktoś się boi, to prowokuje agresora, więc rzadko bałem się w życiu.

Ale jak rozumiem, zdarzyło się…

– Raz w życiu, mogę się przyznać, bardzo się bałem. Było to w obozie internowania, w Jaworzu…
Rok?

– 1982. Przestraszyłem się, kiedy rozeszła się plotka, bo to była plotka, że nas będą przymusowo deportować na Zachód.

Niektórzy koledzy bardzo się cieszyli, a ja byłem przerażony i szykowałem ucieczkę.
Ale czego pan się tak wystraszył?

– Nie wyobrażałem sobie życia poza Polską.

A takie coś, że pan się bał o życie swoje, bliskich…

– Poza lękiem o syna po ciężkim wypadku nie przypominam sobie. Ale rozumiem, że zmierza pan do pytania, czy dziś jest się czego bać, żyjąc w Polsce? Czy powinniśmy się obawiać naszego sąsiada?

Powinniśmy?

– Z naszym położeniem geograficznym nie mamy szans na poczucie pełnego bezpieczeństwa. Ale uważam, że nie ma co się samemu straszyć nadmiernie. Strach bywa nadużywany w polityce, także w celach wyborczych.
Ale chyba jest się czego bać?

– Wie pan, ja jestem z rodziny pochodzącej z Kresów Wschodnich, pogranicza Litwy i Łotwy, tam się zawsze wszyscy Rosji obawiali. Mnie więc nie trzeba przekonywać, że ona może być kolejny raz źródłem opresji dla Polski.

Oczywiście, że może. Ale to jeszcze długa droga do tego, żeby był sens okazywać lęk.

– Dziś Rosja ma jedną nogę w potrzasku ukraińskim, nie bardzo sobie radzi w tej wojnie. Perspektywa jakiegoś oszałamiającego jej sukcesu w Ukrainie jest niewielka. Tak jak, niestety, i pełnego zwycięstwa Ukrainy. Ale ta wojna osłabia Rosję: politycznie, militarnie, a zwłaszcza gospodarczo – na razie przemysł rosyjski jest przestawiony na produkcję wojenną, ale to kosztuje. Rosja, jak obliczają eksperci, ma jeszcze pieniądze na dwa lata, zgromadzone przez Putina w czasach ogromnej koniunktury na ropę i gaz. Proszę też pamiętać, że gospodarka rosyjska nie jest jakaś oszałamiająca, ona jest raptem wielkości Włoch – Rosja nie da rady po wyczerpaniu tych ekstra środków udźwignąć, bez jakichś daleko idących skutków społecznych, dłuższej wojny.

Cały wywiad z Bronisławem Komorowskim do przeczytania w papierowym wydaniu Dużego Formatu 17/06/2024 lub na stronie wyborcza.pl