Bronisława Komorowskiego cieszy powrót Radosława Sikorskiego do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Ale nim zostanie powołany nowy rząd, w Sejmie ostatni polityczny bój o rząd stoczy Mateusz Morawiecki. Jak ocenił Komorowski w TOK FM, polityk PiS powinien wprost przyznać w Sejmie, że nie ma większości.
W nowym rządzie Donalda Tuska na stanowisko ministra spraw zagranicznych powróci po dziewięciu latach przerwy Radosław Sikorski. Z nominacji cieszy się Bronisław Komorowski. – Na pewno wielkim plusem będzie doświadczenie zebrane przez lata pracy w obszarze polityki zagranicznej – powiedział były prezydent w „Poranku Radia TOK FM”.
Rozmówca Dominiki Wielowieyskiej przyznał, że takie powroty – jak Sikorskiego, wchodzenie do tej samej wody „wiążę się z pewnymi ryzykami politycznymi”. – Słyszę, że w wielu mediach i wielu komentarzach osób niewrogich nowemu rządowi, są formułowane daleko idące obawy – dodał Komorowski.
– Jeśli wracają dawni szefowie resortu, to wracają także z bagażem osobistych chęci i niechęci do ludzi – tłumaczył były prezydent. – To jest zawsze ryzyko, aczkolwiek myślę, że decydujące będą umiejętności Radosława Sikorskiego, do działania w paru ważnych obszarach. Przede wszystkim z myślą o tym, aby odbudować pozycję międzynarodową Polski zarówno na wielkiej arenie światowej, mam na myśli kontakty w ramach NATO, ale także na poziomie europejskim i sąsiedzkim – argumentował.