Trzeba się cieszyć, że premier Morawiecki przynajmniej na parę dni nawrócił się na Unię Europejską. Dotąd robił wszystko, by relacje Polski z UE popsuć. A dlaczego Polska z ogromnym opóźnieniem podjęła działania na forum międzynarodowym? Dwa główne powody – niedocenienie w porę ewentualnej skali kryzysu i lęk przed ujawnieniem, że jak trwoga, to nie tylko do Pana Boga, ale i do UE – mówi były prezydent Bronisław Komorowski.
Dorota Wysocka-Schnepf: Panie prezydencie, w sprawie sytuacji na polsko-białoruskiej granicy są dwa istotne pytania – co w tej sytuacji zrobić i czy do tej sytuacji musiało dojść. Zacznijmy od tego drugiego, czy w pana odczuciu zrobiono wszystko, co można było zrobić, by do takiej sytuacji nie dopuścić?
Bronisław Komorowski, były prezydent RP: Scenariusz pisze tutaj Łukaszenka, więc patrząc z tego punktu widzenia, do tego rodzaju sytuacji musiało dojść, bo to było w jego scenariuszu. Czy natomiast strona polska zrobiła wszystko, co byłoby wymagane albo korzystne dla rozwiązywania narastającego konfliktu i kryzysu na granicy, tu już mam pewne wątpliwości. Bo jednak pierwsze sygnały – czyli jednostronne wymówienie ustawy o readmisji, o prawie odsyłania niechcianych przybyszów na Białoruś – zostały wymówione przez stronę białoruską już w czerwcu. To powinien być pierwszy bardzo poważny ostrzegawczy sygnał, że Łukaszenka coś kombinuje i planuje. Takimi sygnałami były także informacje, które przecież funkcjonowały, że jest taki werbunek – w różnych krajach, w Syrii, w Iraku, w wielu innych – chętnych do przekroczenia granicy Unii Europejskiej poprzez Białoruś. Sygnały były, więc wydaje mi się, że jednak jest zaniedbanie strony polskiej polegające na spóźnionej reakcji.
Natomiast to, co dzieje się dzisiaj, wydaje się, że jest w sumie konieczne i być może optymalne. Tzn. bardzo twarda obrona granicy przed już nawet nie nielegalnymi migrantami, tylko przed zakusami Łukaszenki, aby tych nieszczęsnych ludzi użyć jak właściwie żywe torpedy. Widzimy na zdjęciach, że na czele zorganizowanego przez stronę białoruską tłumu migrantów stanęli już bardzo agresywni młodzi mężczyźni i widać przygotowania do siłowego forsowania granicy. Więc ściąganie w tej chwili posiłków ze strony polskiej i taka twarda, mocna obrona granicy mogą zniechęcić przynajmniej niektórych migrantów do próby nielegalnego jej sforsowania. Ale oczywiście pytanie, czy to zniechęci Łukaszenkę, bo on tym wszystkim steruje.
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Narracja PiS
Premier Morawiecki mówi teraz, że zagrożone są stabilność i bezpieczeństwo całej Unii Europejskiej, to dlaczego nie chce działać razem z UE?
– Po pierwsze, trzeba się cieszyć, że pan premier Morawiecki przynajmniej na parę dni nawrócił się na Unię Europejską, bo do tej pory robił wszystko, co mógł, aby relacje Polski z instytucjami europejskimi popsuć. Ma w tym ogromne zasługi. A dlaczego strona polska nie chciała, czy też z ogromnym opóźnieniem podjęła działania na gruncie instytucji europejskich, ale także szerzej – na gruncie NATO-wskim, w ogóle na forum międzynarodowym? Wszystkie te działania są spóźnione, ale dlaczego wcześniej ich nie przeprowadzano? Myślę, że z jednego, prostego powodu: otóż ten kryzys początkowy, gdzie były pokazywane te nieszczęsne kobiety w ciąży, dzieci, przekroczenia granic na niewielką skalę – to świetnie robiło PiS-owi w notowaniach wewnętrznych w kraju.
źródło: wyborcza.pl
Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy z Bronisławem Komorowskim