Udostępnij ten wpis

Antoni Podolski dla Gazety Wyborczej – Pisowska zosia samosia jak rządy sanacyjne: silna, zwarta, gotowa

Sposób, w jaki rząd PiS traktuje opozycję i partnerów europejskich przy zarządzaniu kryzysem na granicy polsko-białoruskiej, przywodzi na myśl działania sanacji w latach 30.

Zapał i upór, z jakimi władza postanowiła sama – w dodatku z dbałością o własne interesy polityczne – zarządzać obecnym, najgroźniejszym chyba od puczu Janajewa w 1991 roku, kryzysem na naszej wschodniej flance, nasuwa skojarzenia z działaniami sanacji w kluczowych miesiącach przed wybuchem II wojny światowej. Wtedy również rządząca Polską autorytarna ekipa pogrobowców marszałka Piłsudskiego uważała, że ma monopol moralny i polityczny – a co gorsza, także kompetencje militarne – do samodzielnego zarządzania ówczesnym kryzysem bezpieczeństwa państwa. Dlatego sami, ignorując propozycje opozycji dostrzegającej nieuchronną katastrofę, prowadzili „wielką grę” z ówczesnymi supermocarstwami, przekonani, że grają niemal jak równi z równym, że siedzą przy europejskim stole, gdy tymczasem na nim leżeli jako kolejne danie dla Hitlera i Stalina.

Wcześniej było właśnie odrzucenie systemu bezpieczeństwa opartego na Lidze Narodów jako krępującego polskie aspiracje mocarstwowe, czego symbolem było wypowiedzenie tzw. konwencji mniejszościowej, gwarantującej prawa mniejszości narodowych w Polsce. Używano przy tym argumentów, które doskonale znamy z obecnych ataków na europejskie zasady prawne, a stosowne przemówienie ministra spraw zagranicznych Józefa Becka mogłoby śmiało zostać użyte obecnie przez jego pisowskiego następcę w sprawie wyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego.

Apogeum tego mocarstwowego upojenia było skorzystanie – w porozumieniu i koordynacji z Niemcami – z niemieckiej presji na Czechosłowację i aneksja Zaolzia pod groźbą agresji militarnej.

Zimny prysznic spadł na sanacyjnych mocarzy umysłowych, gdy Hitler wystawił swój rachunek z końcem 1938 r. Wtedy z podwiniętym ogonem sanacyjna ekipa zwróciła się o pomoc do tak wcześniej lekceważonych mocarstw zachodnich.

Jednak do ostatniej chwili sanacja trwała w uporze niedopuszczania opozycji do zarządzania kryzysem, do końca nawet kontynuowała swą obłędną politykę narodowościową na wschodzie Rzeczypospolitej (ostatnią cerkiew zamknięto siłą w końcu sierpnia 1939 r.!).

Cały artykuł Antoniego Podolskiego, członka Rady Programowej Instytutu dostępny jest na stronie wyborcza.pl