Do końca pozostawały w nim dzielność i pryncypialność wyniesione z czasów walki o wolną Polskę.
Z Jankiem poznaliśmy się tak jak przystało na rewolucjonistów pierwszej godziny: w celi aresztu w Pałacu Mostowskich, gdzieś pod koniec lat 70. Siedzieliśmy wśród zwykłych kryminalistów, więc siłą rzeczy zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Połączyła nas m.in. opowieść o Marcu 1968 – Janek był poważnym zaangażowanym działaczem, organizatorem studenckich wystąpień, ja zaś uczniem pierwszej klasy liseum, który uciekł z lekcji, aby brać udział w demonstracjach i wspierać studentów. Naprawdę dobrze nam się rozmawiało, od pierwszej chwili poczułem taką wzajemną sympatię.
Wspomnienie Bronisława Komorowskiego o Janku Lityńskim, dostępne jest w najnowszym wydaniu Polityki
fot. ze zbiorów ECS