PiS uzyskało korzyści z politycznego eksploatowania tematu katastrofy pod Smoleńskiem. A dzisiaj ma kłopoty z wyplątaniem się z kłamstwa smoleńskiego – mówił w „Faktach po Faktach” Bronisław Komorowski. – Z przesłuchania w prokuraturze wyszedłem z przeświadczeniem, że jeszcze trochę, a okaże się, że obecna władza zacznie sama siebie łapać za rękę – dodał były prezydent.
W czwartek Bronisław Komorowski został przesłuchany w charakterze świadka w ramach postępowania dotyczącego niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych bezpośrednio po katastrofie w Smoleńsku. „Trochę pewnie rozczarowałem pana prokuratora” W „Faktach po Faktach” podkreślił, że nie może mówić o szczegółach śledztwa. Starał się odpowiadać „na bardzo liczne pytania pana prokuratora związane z różnymi aspektami katastrofy smoleńskiej”, choć robił to „w przekonaniu, że chyba nie jest najlepszym rozmówcą i źródłem wiedzy”. „Były okrzyki z obu stron barykady: wygraliśmy. Myśmy niczego nie wygrali” 10 kwietnia…
– Jako marszałek Sejmu nie miałem żadnego styku z przygotowaniami wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, a jako marszałek pełniący jednocześnie funkcję głowy państwa też nie zajmowałem się w żadnym stopniu problemami śledztwa i relacji polsko-rosyjskich w tym okresie. W zasadzie zajmowałem się głównie sprawami wewnętrznymi, polegającymi na stabilizowaniu sytuacji po katastrofie – tłumaczył Komorowski. – Obawiam się, że trochę pewnie rozczarowałem pana prokuratora – dodał. – Kiedy wychodziłem po rozmowie z prokuratorem i zobaczyłem ogromną liczbę dziennikarzy, kamery, flesze aparatów fotograficznych, pomyślałem sobie, że chyba pewnie komuś o to chodziło, żeby pokazać byłego prezydenta w takiej sytuacji – mówił Komorowski. Jest to dla niego „jedyne wyjaśnienie tej dziwnej koincydencji dat 10 kwietnia (rocznica katastrofy smoleńskiej – red.) i 12 kwietnia”, kiedy został wezwany do prokuratury. – Chodzi chyba o to, aby przykryć kompletną kompromitację PiS, jeśli chodzi o jakiekolwiek, choćby najbledsze, dowody związane z wysuwanymi oskarżeniami, także pod moim adresem, głównie pod adresem premiera Tuska, o zamach na polskiego prezydenta, o jakiś spisek, wybuchy. Widać, że dzisiaj PiS ma problem, żeby jakoś się wyplątać z tego kłamstwa smoleńskiego, które uprawiało z upodobaniem – ocenił Bronisław Komorowski.