Podczas wizyty studyjnej w USA Bronisław Komorowski wygłosił wykład na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davis na temat Unii Europejskiej i Europy Środkowo-Wschodniej.
Perspektywa Europy Środkowo-Wschodniej, z której spoglądamy także my, Polacy na problemy bezpieczeństwa euroatlantyckiego, to przede wszystkim nieodległe w czasie (ćwierć wieku zaledwie) doświadczenie życia po wschodniej stronie Żelaznej Kurtyny. A więc doświadczenie negatywnych skutków życia w podzielonej Europie i w izolacji od wartości, zasad i możliwości Zachodu. To doświadczenie bycia częścią sowieckiej, czyli de facto rosyjskiej strefy wpływów, cząstką o ograniczonej suwerenności, zagrożonej możliwą interwencją zbrojną na wypadek politycznego czy ideologicznego nieposłuszeństwa. Cząstką skazaną na przymusowe uczestnictwo w ekonomicznym i społecznym eksperymencie budowy systemu realnego socjalizmu czyli komunizmu. Cząstką świata skazanego na życie poza regułami demokracji i wolnego rynku, a więc i poza szansami na szybszy rozwój i dobrobyt.
Perspektywa Europy Środkowo-Wschodniej to także naturalna wrażliwość na wszelkie przejawy rosyjskich dążeń do odbudowy strefy wpływów czy też rosyjskich działań powstrzymujących dążenia innych krajów do umocnienia więzów łączących je z Zachodem (Ukraina, Mołdawia). Widzimy w tych działaniach nie tylko zagrożenie polityczne, ale również cywilizacyjno-ekonomiczne. Trzeba pamiętać, ze w rosyjskiej myśli państwowo-politycznej integracja Zachodu, a w tym integracja europejska jest postrzegana jako zjawisko niepożądane i wrogie. Jako konkurencja dla integracji wschodniej opartej o Rosję (np. Wspólnota Niepodległych Państw, Unia Euroazjatycka).
Z naszej perspektywy decydujące znaczenie ma więc jedność Zachodu i siła integracji europejskiej. Polityczna, a nie tylko militarna czy ekonomiczna. A stoimy w obliczu realnego niebezpieczeństwa dezintegracji Zachodu. Powiem więcej (trochę zaostrzając tezę na użytek dyskusji) stoimy dzisiaj w obliczu ryzyka powrotu do sytuacji sprzed II wojny światowej, gdy doszło do zaniku i upadku znaczenia Ligii Narodów. Dzisiaj grozi podobne niebezpieczeństwo, choć w zmienionych instytucjonalnie dekoracjach, którymi obecnie są, m. in. Sojusz Atlantycki i Unia Europejska.
Zacznijmy od Europy. Mamy tutaj do czynienia z różnymi, często rozbieżnymi tendencjami. Widoczne jest wychodzenie UE z wieloletniego kryzysu, bo choć wielu jej przeciwników życzyło jej rozpadu to UE się obroniła. Dzisiaj aby skuteczniej się bronić przed podobnymi zagrożeniami w przyszłości zamierza zacieśnić integrację, zwłaszcza w obrębie strefy euro. Należy oczekiwać, że po uformowaniu się w Niemczech nowego rządu, państwa strefy euro podejmą kroki na rzecz jej dalszej konsolidacji, w płaszczyźnie bankowej, fiskalnej i politycznej. To będzie oznaczać pojawienie się w UE twardego jądra integracji, inaczej mówiąc – „Europy dwóch prędkości”. Widzę w tym szansę na dalsze umocnienie integracji, ale niestety również ryzyko wypchnięcia Polski na margines procesu. Dla nas to jednoczenie szansa, wyzwanie i zagrożenie. Trzeba pamiętać, że Rosja zawsze dążyła i dąży nadal do dezintegracji Unii poprzez pogłębianie jej różnic wewnętrznych. Unia paru prędkości może temu sprzyjać.