– Trzeba było w porę powstrzymać się przed podjęciem takiej decyzji (o ekshumacjach – red.) przez prokuraturę – powiedział w „Faktach po Faktach” były prezydent Bronisław Komorowski.
W poniedziałek ruszyły ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej. Pierwszą jest ekshumacja pary prezydenckiej. Jak podawała Prokuratura Krajowa, w tym roku ma być przeprowadzonych w sumie 10 ekshumacji. Wszystkie skończą się być może jesienią-zimą 2017 r. Część rodzin sprzeciwia się decyzji prokuratury.
– Trzeba było w porę powstrzymać się przed podjęciem takiej decyzji przez prokuraturę – powiedział były prezydent Bronisław Komorowski. Podkreślił, iż „nieszczęście polega na tym, że prokuratura jest dziś kierowana przez polityka (prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę – red.), a nie przez zawodowca”. – Jest upolityczniona w najwyższym stopniu. W związku z tym trudno będzie przekonać opinię publiczną, że również ta decyzja nie ma jakiegoś dna politycznego – dodał.
Zdaniem Komorowskiego „na każdym etapie Ziobro mógłby jednak zdecydować o jakimś zawężeniu śledztwa, jeśli chodzi o warstwę dowodową”. Zaznaczył jednak, że nie jest pewien, czy jest to z punktu widzenia prawa możliwe.
– To wszystko odbywa się z gigantyczną krzywdą rodzin, które chcą mieć już spokój, chcą tę żałobę przeżyć do końca bez ciągłego rozszarpywania tych niezabliźnionych pewnie jeszcze do końca ran – zwrócił uwagę.
Były prezydent powiedział, że jest w stanie wyobrazić sobie, iż po dokonaniu wszystkich ekshumacji prokuratura poinformuje, że nie doszło do zamachu w Smoleńsku. Dodał jednak, że równie dobrze wyobraża sobie sytuację, w której informacje prokuratury będą dozowane dla doraźnych celów albo dla podtrzymania pewnego napięcia.
„Jak słyszę Trumpa, myślę o prezesie Kaczyńskim”
Były prezydent odniósł się również wyniku wyborów prezydenckich w USA. Pytany, czy wygrana Donalda Trumpa jest podobna do tej Andrzeja Dudy z 2015 r, odpowiedział, że „pod paroma względami tak”.
– Budzi moje obawy na przyszłość jakość mechanizmów wyborczych w świecie demokratycznym, to takie rosnące znaczenie pewnego oszustwa w przestrzeni internetowej, który się upowszechnia – podkreślił.
Zwrócił uwagę na fałszywe profile, które kształtują opinię bez wzięcia odpowiedzialności za każde, choćby najgorsze kłamstwo.
– Ja tego też doświadczyłem w kampanii wyborczej. Kłamstwa, które uderzały boleśnie, ale najboleśniejsza jest świadomość dla mnie tego, że niestety to kłamstwo bywało skuteczne i skutecznie wpływało na nastroje społeczne, a w ostatecznym rozrachunku także na wynik wyborczy – dodał.
Zwrócił uwagę również na narastające – jako metoda na sukces – podchodzenie do problematyki wyborczej z pozycji czysto populistycznej, tzn. składania obietnic bez pokrycia, a także sięganie do negatywnych emocji, czyli opluwania przeciwników.
– Trop populistyczny, to trop ku katastrofie demokracji – ocenił Komorowski.
Nie zgodził się jednak z teorią, że to jest zachowanie antyelitarne. – Za każdym razem wygrywa ktoś, kto się świetnie kwalifikuje do tego, żeby być samemu zakwalifikowanym do elit. Trump jest tego przykładem – dodał.
– Antyelitaryzm jest używany jako narzędzie. Nie wynika z poglądów, bo ci ludzie mają nadzieję, że za chwilę sami się do tego koryta dorwą i świetnie będą do niego pasowali. Sami mają nadzieję, że staną się nową elitą – podkreślił b. prezydent.
– Jak ja słyszę dzisiaj Jarosława Kaczyńskiego, który mówi o potrzebie wyhodowania nowych elit, to ja widzę Trumpa jednocześnie. Albo jak słyszę Trumpa, myślę o prezesie Kaczyńskim (…) Nie chodzi o to, żeby elity były elitami, (…) tylko o zastąpienie jednych drugimi – dodał.
Źródło: tvn24