Udostępnij ten wpis

Komorowski: Walka o europejską duszę Polaków

Polityka obozu rządzącego zmierza do przekreślenia wysiłku i ofiar tych, którzy w XX wieku walczyli o miejsce Polski w Europie, w tym Legionów Piłsudskiego, żołnierzy spod Monte Cassino, stoczniowców z Gdańska – na łamach dziennika „Rzeczpospolita” pisze były prezydent RP.

 

Niedawno obchodziliśmy 1050. rocznicę chrztu Mieszka I, władcy, który dał początek polskiej państwowości. Organizatorzy oficjalnych obchodów zupełnie jednak zapomnieli, że rok 966 był nie tylko przyjęciem zachodniego chrześcijaństwa przez władcę i ludność ziemi będącej pod jego panowaniem. Było to również wejście w europejski krąg cywilizacyjny, którego tożsamość już wtedy wyraźnie się zaznaczała. Zapomina się niekiedy, że chrześcijaństwo – i to była jego ogromna kulturowa rola – było również świetnym pasem transmisyjnym przenoszącym na grunt kiełkującej Europy osiągnięcia greckiej i rzymskiej starożytności. Kanony piękna, honoru, racjonalnego myślenia, wzorce ustroju państwowego i dobrego rządzenia, ale także dobrego prawa jako podstawy stosunków społecznych, w tym jakże ważnej zasady dobrej wiary (bona fides), przyszły do nas stamtąd.

(…)
Europa od początku kształtowała duszę Polaków, ich kulturę i tożsamość. Związki polsko-europejskie były bardzo twórcze. Dokonywały się przez kontakt najpierw z bezpośrednimi sąsiadami od zachodu i południa, a potem z dalej leżącymi krajami – włoskimi, Francją, Niderlandami itd. Nie starczyłoby tu miejsca na nazwiska i wydarzenia, które poświadczają bogactwo tych związków. W sposób naturalny i oczywisty Polacy stawali się Europejczykami. Bycie Polakiem oznaczało bycie Europejczykiem. Nie było w tym żadnej sprzeczności, przeciwnie – były to dwa płuca tej samej tożsamości.
Czasem Polska odwracała się od Europy, rozluźniała łączące z nią związki, odrzucała twórcze wzorce kulturowe zapewniające rozwój społeczny i gospodarczy oraz polityczną stabilność i podmiotowość. Tak było jeszcze w średniowieczu, co doprowadziło do walk wewnętrznych i zaniku polskiej państwowości, którą odbudowywali dopiero Łokietek i Kazimierz Wielki. Tak było w późnym wieku XVII i XVIII, co I Rzeczpospolitą doprowadziło do upadku. Rzeczpospolitą, która przecież wcześniej, w czasach otwartości na Europę, była udanym przykładem państwa wielonarodowego, religijnie tolerancyjnego i promieniującego swą kulturą na otoczenie. Taka właśnie Polska była jedną z europejskich potęg. O jej tron ubiegali się przedstawiciele najlepszych rodzin królewskich i cesarskich Europy.

(…)
W czasach wewnętrznej degeneracji i odwrotu od Europy zagrożona była nie tylko polska państwowość, ale i tożsamość. Wtedy również, co zrozumiałe, silniej zaznaczał się czynnik geopolityczny. Silniejsi naszą słabością sąsiedzi wykorzystywali to przeciwko nam, wasalizując nas, pozbawiając terytorium czy powodując straty kulturowe i demograficzne. Odwrót od Europy zawsze źle się kończył dla Polski. Osobliwe jest przy tym to, że ci, którzy opowiadali się za osłabianiem więzi z Europą, sięgali po argumenty o polskiej wyjątkowości, o tym, że nie musimy się niczego od nikogo uczyć, bo sami wiemy najlepiej, że polski zaścianek nie potrzebuje sojuszników i przyjaciół, bo sam sobie poradzi. Historia i geopolityka, jak wiemy, źle się obchodzi z takimi politycznymi i kulturowymi zaściankami.
Wspólnota wolnych narodów i obywateli
Współczesny etap dziejów Starego Kontynentu uosabia Unia Europejska. Powstała w swej pierwotnej wersji w kilka lat po zakończeniu II wojny światowej jako bezpośrednia odpowiedź na to apokaliptyczne doświadczenie. Ale też od początku była czymś więcej. Była odpowiedzią na kilkusetletnie doświadczenie narodów Europy i wyrażane przez nie tak samo długo pragnienie życia w jedności i pokoju. Odzwierciedlenie tego pragnienia znajdujemy w licznych projektach wiecznego pokoju czy federacji europejskiej, którym na przeszkodzie stawały polityczne ambicje władców i całych państw, ich chorobliwe nierzadko obsesje władzy i ekspansji, których rezultatem były konflikty wewnętrzne i wojny.
Powstanie Wspólnoty, a potem Unii, nie tylko położyło kres wojnom pomiędzy narodami, które stały się jej członkami. Oprócz pokoju, którego wartości dzisiaj coraz częściej nie doceniamy, Wspólnota dała Europejczykom szansę szybkiego rozwoju w warunkach większej wolności i sprawiedliwości. I tak jest nadal, o czym świadczą miliony tych, którzy z innych regionów chcieliby się dostać do Europy.

(…)
Siła Unii Europejskiej tkwi w tym, że jest projektem na wskroś politycznym. Gdyby nie twórcza, sprawcza rola czynnika politycznego, toby jej nie było. Wiedzieli o tym ojcowie założyciele Europy, w większości chrześcijańscy demokraci, wśród nich Robert Schuman, którego proces beatyfikacyjny jest w toku, że pokój i rozwój narodów Europy wymaga ich jedności i współpracy politycznej. Wiedzieli, że warunkiem tej współpracy jest oprócz cywilizacji wspólny fundament polityczno-ustrojowy. Pierwszym dokumentem, który był owocem ich sprzysiężenia na rzecz Europy, była konwencja praw człowieka i podstawowych wolności przyjęta w Strasburgu w 1950 roku.

(…)
Polityka obecnego obozu władzy jest antyeuropejska na kilka sposobów. Po pierwsze, w narracji rządzących dzisiaj Polską wyraźna jest niechęć, wręcz wrogość do Unii Europejskiej i do samej Europy. Przedstawia się Europę jako zagrożenie dla Polski, jako twór, który Polskę wyzyskuje, patrzy na nią z poczuciem wyższości. Rzecz znamienna – mówią to przedstawiciele władzy, która sama dzieli Polaków na lepszy i gorszy sort. W tych wypowiedziach widać zarówno głębokie niezrozumienie Europy, jak i ideologiczne wobec niej uprzedzenia. Politycy i machina propagandowa obozu władzy próbują bałamucić Polaków i wzbudzać nastroje antyeuropejskie, nacjonalistyczne, wręcz rasistowskie. To wbrew polskiej tradycji i polskim interesom.
Po drugie, rządzący obecnie Polską nie kryją swych sympatii czy wręcz porozumienia z tymi siłami politycznymi w Europie, które otwarcie dążą do rozbicia Unii Europejskiej. To są zresztą jedyni sojusznicy partii rządzącej Polską. Innych nie ma, bo normalne, europejskie formacje polityczne nie traktują tej partii poważnie. Niedawne głosowanie w Parlamencie Europejskim nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości. Po trzecie, antydemokratyczne zmiany forsowane w Polsce z pogwałceniem konstytucji, które prędzej czy później będą prowadzić do powszechnego naruszania praw człowieka i ograniczania swobód obywatelskich, oddalają nas od europejskiego czy też – szerzej – zachodniego modelu ustrojowego. Jeśli kurs zostanie utrzymany, Polska będzie się upodabniać do państw postsowieckich lub kiedyś latynoamerykańskich. To nie tylko odwrót od Europy, to droga donikąd, do zacofania i sarmackiego zaścianka.

Po czwarte, ten odwrót od Europy w polityce wewnętrznej i zagranicznej jest na rękę Rosji, w której interesie leży słaba i podzielona UE. Moskwa chce powrotu do koncertu mocarstw, dwóch mocarstw – Rosji i Niemiec. Zniszczeniu ulegnie wielkie osiągnięcie wolnej Polski, jakim jest wyjście z pułapki geopolitycznego położenia między Niemcami a Rosją. Było to możliwe dzięki bliskim relacjom ze zjednoczonymi Niemcami i coraz mocniejszej pozycji Polski w UE, dzięki Unii spójnej i solidarnej. Przeciw takiej Unii występuje Moskwa oraz rządząca obecnie w Polsce partia, jej rząd i prezydent.
Sytuacja staje się groźna. Polityka obozu rządzącego zmierza nie tylko do przekreślenia tego, co było marzeniem wielu pokoleń Polaków, przekreślenia wysiłku i ofiar tych, którzy w XX wieku walczyli o miejsce Polski w Europie, w tym Legionów Piłsudskiego, żołnierzy spod Monte Cassino, stoczniowców z Gdańska. Istnieje poważne ryzyko zniweczenia osiągnięć ćwierćwiecza polskiej wolności, które są dumą Polaków i znajdowały dotąd uznanie społeczeństw Europy.
Na to nie ma naszej zgody. Wszystkie środowiska świadome obecnego zagrożenia i swojej odpowiedzialności za los kraju powinny podjąć walkę o europejską świadomość Polaków. Ich wiedza, przekonania i aspiracje będą najlepszą zaporą przed realizowaną obecnie przez rządzących polityką zniechęcania Polaków do integracji europejskiej. Trzeba budować zrozumienie, że w polskim interesie narodowym leży nie tylko członkostwo w UE, ale także polski udział w dalszym pogłębianiu integracji.
Wielka Brytania leży na wyspach, Polska graniczy z Rosją konsekwentnie dążącą do osłabiania spoistości wewnętrznej Europy. Nie możemy zachowywać się jak uczestnik procesu integracji z konieczności czy z historycznego przymusu. Musimy odzyskać pozycję jednego z liderów postępu integracji, bo to jest nasz narodowy interes polityczny.
Antyeuropejska recydywa
Na koniec, powracając do historycznych analogii, warto pamiętać, że zarówno przed wiekami miała, jak i obecnie ma miejsce swoista antyzachodnia, antyeuropejska reakcja. Po śmierci Mieszka II zerwane zostały więzy z chrześcijaństwem zachodnim, rozpadło się państwo Piastów i szeroko rozlała się fala pogańskiej reakcji. Jak pisał Gall Anonim (ówczesny Europejczyk, bo zapewne przybysz z terenów dzisiejszej Francji), doszło do tego, że w kościołach Gniezna „dzikie zwierzęta założyły swe legowiska”.
Prozachodnie, a z pewnym uproszczeniem można powiedzieć: proeuropejskie postawy i poglądy elit okazały się zbyt słabe, zbyt płytko zakorzenione, by powstrzymywać antyzachodnią recydywę pogaństwa. Trzeba więc dzisiaj, zanim dojdzie do nieszczęścia, konsekwentnie umacniać polską duszę europejską.

 

Fragment artykułu Bronisława Komorowskiego  Walka o europejską duszę Polaków , który ukazał się na łamach dziennika „Rzeczpospolita” 6 maja 2016 roku.